Opublikowany przez: Kasia P.
Autor zdjęcia/źródło: pressfoto / Freepik oraz bearfotos / Freepik
Niedojrzałość może być niedojrzałością do roli rodzicielskiej albo może być tak, że niedojrzałość ma szerszy charakter. Przede wszystkim mam tu na myśli niedojrzałość emocjonalną i niedojrzałość społeczną. Jeśli nie potrafimy zapanować nad swoimi impulsami emocjonalnymi, jeśli nasze emocje okazujemy na 100%, równie spontanicznie, jak to robi 3-latek, to nie znaczy, że zachowaliśmy tę cudowną dziecięcą świeżość, tylko że nie jesteśmy dojrzali emocjonalnie. Dla dorosłej osoby przewidziany jest spory stopień kontroli nad ekspresją emocji. Czyli to nie o to chodzi, że dojrzały człowiek nie przeżywa świata emocjonalnie, nie na tym polega dojrzałość, żeby nie doznawać, nie przeżywać silnych emocji, tylko na tym, że dojrzały człowiek nie pozwala po pierwsze, żeby te przeżycia były absolutnie najważniejszym czynnikiem, kierującym jego zachowaniami, a po drugie, żeby jego uczucia były przejawiane w każdej sytuacji, niezależnie od tego, jaka ona jest, w jakiej roli dorosły występuje. Rodzic, który z byle powodu przy dzieciach wybucha histerycznym płaczem i uderza w rozpacz, że coś się stało i że sobie zupełnie nie radzi, podkopuje w dziecku wiarę w to, że można w życiu sobie w ogóle poradzić. Podkopuje, o ile doszło do zbudowania tej wiary w swoje możliwości, lub nie dopuszcza do jej ukształtowania. Niedojrzałość człowieka może doprowadzić do sytuacji, kiedy rodzic nie będzie w stanie być dojrzałym rodzicem. Będzie rodzicem, który bardzo łatwo da dziecku manipulować sobą, kierować sobą, bo będzie podporządkowywał się dziecięcym emocjom. Przecież, z całym szacunkiem do tego, co dziecko czuje, nie może być jednak tak, że cały świat się wokół tego dziecka kręci.
Umiejętność odraczania zaspokojenia pewnych potrzeb to niezbędny składnik dojrzałości człowieka. Przy czym dojrzałość nie polega na tym, że człowiek przestaje np. marzyć o pewnych rzeczach. Ba! Całkiem dojrzała kobieta może zakochać się w jakimś fasonie butów lub w jakimś modelu torebki. Wszystko jest jak najbardziej dopuszczalne. Ale jeśli nabędzie tę torebkę zamiast zrobić zakupy żywnościowe dla siebie i rodziny, to będzie to przejawem niedojrzałości.
Z całą pewnością. Kierowanie się zmiennymi stanami emocjonalnymi jako tym podstawowym wyznacznikiem prowadzi do popełniania błędów, związanych z tym, że nie uwzględniamy różnych obiektywnych wyznaczników i okoliczności.
Powiedziałabym raczej, że nie dajemy dzieciom wzoru funkcjonowania osoby dojrzałej. Nie musi być nawet natychmiast widać tych skutków, choć najczęściej i to można szybko zauważyć. Niedojrzały rodzic rzadko kiedy potrafi konsekwentnie przestrzegać, żeby jego podstawowe wymagania były respektowane. Uczymy w taki sposób niekonsekwencji i tego, że dziecko może sobie wszystko wywalczyć, tzn. jak będzie się odpowiednio długo o coś prosić, albo odpowiednio żałośnie ryczeć, to sobie sprawę załatwi. Pewne skutki naszej niedojrzałości widać w zachowaniach dziecka stosunkowo szybko. Myślę, że kiedy dziecko samo staje się dorosłą osobą, dysponującą dowodem osobistym i samodzielnie podejmującą różnorodne decyzje, to wtedy będzie widać konsekwencje tego, że nie miało blisko siebie wzorców funkcjonowania dojrzałego, dorosłego człowieka. Jest to niebywale trudne później do uzupełnienia. Brak dojrzałego wzoru ze strony najbliżej osoby jest nie do nadrobienia, chyba że z dzieckiem mieszkają babcia, dziadek, którzy sprawują opiekę nad takim dzieckiem i zajmują się nim, mogąc jednocześnie zadbać o odpowiednie wzorce. Rzadko jednak obecnie się tak zdarza. Możemy być zafascynowani osobą realną, typu nauczyciel, trener, czasami jakaś postać fikcyjna, literacka jest w stanie wywrzeć na nas bardzo duży wpływ. Pewne modyfikacje naszych przekonań i zachowań są oczywiście możliwe, ale im jestem starsza, tym mniej we mnie wiary, że radykalnie da się usunąć czy w jakiś sposób skompensować coś, co się dobrego nie wydarzyło w dzieciństwie lub tym bardziej obecność złych rzeczy, które się wydarzały.
Sam fakt, że się nad tym zastanawiamy już dobrze o nas świadczy. Jeśli mówimy o próbach zmieniania czegoś w sobie, to mówimy o procesie, który u dorosłego trwa przez całe życie i daje bardzo duże możliwości. Tu pojawia się słowo, którego dzisiaj bardzo rzadko używamy „samowychowanie”. Elementem, od którego musimy zacząć, tym punktem startu, musi być uświadomienie sobie, w czym najwyraźniej widać nasze uchybienia, naszą niedoskonałość.
Bez świadomości konieczności wprowadzenia zmiany, bardzo trudno jest cokolwiek osiągnąć. Bez tego nawet wzory idealnych zachowań będziemy od razu odrzucać, bo są całkowicie sprzeczne z naszymi. Przecież w trakcie rozwoju przeogromna większość z nas wypracowuje sobie mechanizm podtrzymywania dobrego mniemania na swój temat. I bardzo dobrze bo generalnie jest on nam w życiu bardzo potrzebny. Ale akurat nie w przypadku pracy nad zmianą w sobie.
Zdecydowanie rekomendują technikę małych kroków, czyli zrobić sobie rachunek sumienia na piśmie, co moim zdaniem z zachowań, które ja realizuję, jest najbardziej szkodliwe dla ludzi, których kocham, a także dla mnie samej. Jak już dojdę do tego, że np. z byle powodu wydzieram się na swojego partnera, to spróbujmy wywnioskować dlaczego to zachowanie występuje. Obiecywanie sobie „oj nie będę już!” nie będzie drogą do zmiany. Spróbujmy zatem poanalizować siebie i doszukać się przyczyn, punktów zapalnych, a następnie kolejno je wygaszać. Nie na wszystko mamy wpływ, to sobie musimy uświadomić. Próbujmy jednak wpłynąć na to, na co wpłynąć możemy, a nie szarpmy się z tym, czego zmienić się nie da. Jeśli mamy taki układ nerwowy, że bardzo silnie przeżywamy wszystko, co się nam przydarza, to nie mówmy sobie, że od poniedziałku będziemy oazą spokoju. Bo to się nie może udać. Jesteśmy różni, dlatego nie ma jednego dobrego planu samowychowania dla wszystkich, ale nigdy nie wolno wprowadzić w swoim życiu rewolucji i próbować zamienić się w innego człowieka. Wybierzmy sobie maleńką zmianę i w ramach samowychowania dajmy sobie miesiąc na świadome kontrolowanie tego tylko, jednego aspektu zachowania. Nie możemy postanawiać sobie, że od rana do nocy będziemy się świadomie kontrolować, To się nie może udać. Samowychowanie polega na budowaniu siebie. To, co musimy odkopać i chcemy zmienić to jedno, ale zupełnie inną rzeczą jest konstruowanie siebie. Na tym właśnie polega dojrzałość, na przejęciu odpowiedzialności za siebie i za to kim się stajemy. Bo stajemy się tym kimś powolutku, każdego dnia.
Doktor psychologii, wykładowca na Wydziale Pedagogicznym Uniwersytetu Warszawskiego, społeczny doradca Rzecznika Praw Dziecka i Komitetu Ochrony Praw Dziecka. Autorka popularnej książki „Szczęśliwe dziecko, czyli jak uniknąć najczęstszych błędów wychowawczych”.
ZOBACZ TAKŻE:
Rozmowa z dr Aleksandrą Piotrowską – Kto ważniejszy: dziecko, czy partner? >>
Pokaż wszystkie artykuły tego autora
Stokrotka 2017.07.17 17:22
Da się wszystko wypracować.. chociaz lekko nie jest
78.8.*.* 2017.07.17 12:27
bardzo lubię czytać wywiady z A. Piotrowską, zawsze przeczytam w nich wspierające słowa
Sonia 2017.07.17 10:14
Trzeba panowac nad soba, nad emocjami. Nie jest to latwe, ale im czlowiek starszy, tym mu latwiej.
Nie masz konta? Zaloguj się, aby pisać swoje własne artykuły.